czwartek, 30 kwietnia 2015

Rośniemy dalej

Niemal wszystkie papryki są już w dużych doniczkach. Wyjątek stanowią dwie małe, bo wykiełkowane bardzo późno Trinidad Scorpiony i dwie Hot Apple, którym coś zaszkodziło i mają pousychane stożki wzrostu. Na razie ich nie ucinam, rośliny jakoś sobie radzą. Papryki obecnie wyglądają tak:


W Pudle jest już bardzo ciasno. Kilka dni temu dojechały osłony pierścieniowe, które zastąpią doniczki. Dziś zacznę przesadzanie pomidorów i wystawianie ich na parapet. Obecnie wyglądają tak:




Na oknie swoją pozycję umacniają też pomidory Bajaja. Pojawiły się już pierwsze kwiaty, Krzaki są dość duże, ładnie rosną. Kwiatów jest już kilkanaście, z czego rozwinięte są trzy sztuki. Tak to wygląda na dzień dzisiejszy:




piątek, 24 kwietnia 2015

Aktualizacja

Nie ma ostatnio nowych wpisów, bo też nic ciekawego się nie dzieje. Czas zatem na podsumowanie ostatnich zmian. Wszystkie papryki są już na parapecie (ostatnie trzy małe sadzonki musiały opuścić Pudło, bo zrobiło się tam ciasno). W Pudle za to panoszą się już małe pomidory, które za chwilę trzeba będzie rozsadzić. Papryki na parapecie zawiązują kwiaty jak szalone- obrywanie ich wcale już mi się tak nie podoba, jak na początku. Wbrew pozorom, to dość skomplikowane i precyzyjne zajęcie- pąki są małe, wszędzie dookoła liście, które łatwo uszkodzić. Planuje je odcinać jeszcze maksymalnie dwa tygodnie, a potem już dam im owocować. Tak wygląda obecna sytuacja w Pudle:







Przedstawiciel młodzieży na zbliżeniu:






Oraz aktualny stan parapetu:


piątek, 17 kwietnia 2015

Pomidory

Tak się złożyło, że "mój" sprzedawca na allegro, poza paprykami, miał też swoje nasiona pomidorów. A wszystkie takie ładne, że ciężko się było zdecydować, co wybrać. Efekt końcowy jest taki, że wylądowałem z nasionami 12 gatunków :) Oczywiście nie wybrałem aż tylu, ale dostałem kilka w promocji. Dodatkowo sprzedający nie jest "aptekarzem" i lubi sypnąć więcej nasion do torebki- solidna firma. Nie było więc wyjścia, musiałem się wszystkimi zaopiekować. W zeszłym tygodniu zostały one namoczone i posadzone, a po wykiełkowaniu wprowadziły się do Pudła.
Procedura sadzenia była trochę inna niż poprzednio- najpierw moczyły się w wodzie z czosnkiem przez dwie doby, a później (po wyjęciu czosnku zmianie wody) siedziały w niej jeszcze kilka dni. Czytałem, że niektórzy kiełkują nasiona w wodzie i faktycznie kilka z nich po takiej wodnej terapii zaczęło kiełkować. Na przyszłość jednak muszę to robić w osobnych naczyniach, bo wyciąganie pojedynczych nasion z przegródki pojemnika do robienia kostek lodu, jest bardzo męczące i czasochłonne. Sprawdzoną w necie metodą, jest moczenie nasion w kieliszkach- jeden gatunek, jeden kieliszek. Następnym razem tak właśnie zrobię, na pewno będzie wygodniej. Po wymoczeniu nasiona trafiły zbiorowych małych doniczek, sadzone w trzech rzędach, po cztery sztuki. Wszystkie pozostałe nasiona danego gatunku trafiły do następnej doniczki, zobaczymy ile z nich wyrośnie, a później będę się martwił co z nimi zrobić. Jeżeli chodzi o samo sadzenie, to tym razem porobiłem symboliczne zagłębienia, a z wierzchu posypałem ziemią tak, jakbym pieprzem posypywał kanapki z jajkiem. Już widać różnicę w efektach. Pierwsze papryki posadziłem za głęboko i dlatego nie wszystkie wyrosły- no cóż. Uczę się na błędach, jak widać.
Posadzone gatunki i ilości nasion:
  1. Citrina x26
  2. Chocolate Cherry x26
  3. Principe Bourgesse x25
  4. Koralik żółty x17
  5. Carbon x21
  6. Truskawkowy x28
  7. Perun (gruszka) x20
  8. Bajaja x8 (było 10, ale dwa już są na oknie, posadzone wcześniej)
  9. Anna Russian x13
10. Moskvich x14
11. Mazarini x13
12. San Marzano x20

Trochę tego jest... a dokładniej to 231 nasion pomidorów. Nawet przy moich umiejętnościach powinno dać się wyciągnąć 50 procent skuteczności, ale liczę na więcej. Tak pomidory wyglądają dziś:


PS1
Z pomidorami zostały trzy opóźnione papryki, które z różnych powodów później wykiełkowały- póki będą się mieściły, będą mieszkały z pomidorami. A kiedy pomidory pójdą w górę, papryki wyfruną na balkon.

PS2
Nasiona sadzone były po kolei, licząc od góry, od lewej strony po 12 sztuk (3 rzędy po 4 nasiona). Czyli pierwszy rząd, pierwsza doniczka z lewej to Citrina, druga od lewej to Chocolate Cherry itd. Drugi rząd to doniczka nr.6czyli Truskawkowy. Ostatnia doniczka drugiego rzędu to nr.12 (San Marzano). Trzeci rząd, to już zdublowane nasiona, w tej samej kolejności. Jeżeli Citriny było 26 nasion, a w pierwszym rzędzie było posadzonych 12 nasion, to znaczy że pierwsze doniczka trzeciego rzędu ma 14 nasion. To ewenement, bo np Peruna zostało tylko 8 sztuk, a wszystkie nasiona Bajaja, zmieściły się do jednej doniczki. Dlatego dwie puste doniczki zostały oznaczone patyczkami, a później zostały tam posadzone zioła, których jeszcze nie widać.

"Zmiany, zmiany, zmiany..."

Długa przerwa w relacjach, a zatem szybkie podsumowanie tego, co się działo, a było tego sporo.
Najpierw dwa pomidory Bajaja wyfrunęły z Pudła, bo zrobiły się już nieznośnie duże (właściwie to bardziej rozłożyste, niż duże). Tak więc zabrałem je z Pudła, żeby zrobić trochę przestrzeni dla papryk. Dostały większe doniczki na nowej drodze życia i poleciały na parapet. Przyjęły to bardzo dobrze i dziś wyglądają tak:

Bajaja:





W drugiej kolejności z Pudła wyleciały dwie sadzonki Hot Apple. Tu już nie było tak pięknie, bo z jakiegoś powodu młode liście zaczęły się zwijać i marszczyć. Tym razem podlewanie niczego nie zmieniło, więc pomyślałem, że może to po prostu już czas na wyprowadzkę. Stoją na oknie już tydzień i jakoś się trzymają. Mam nadzieję, że nie padną...
Reszta towarzystwa w ostatnich dniach też opuściła Pudło. Zapowiadało się kilka słonecznych i ciepłych dni, więc pomyślałem, że to idealny moment. Niestety w międzyczasie zmieniły się prognozy i za oknem ponuro i szaro. Muszą sobie dać radę, bo do Pudła nie ma powrotu. Po pierwsze takie zmiany warunków na pewno nie są dobre, a po drugie pudło jest pełne i nic się tam już nie zmieści. O tym co w pudle, napiszę w następnym wpisie. Na zakończenie tego posta, zdjęcie reszty sadzonek, które obecnie są na parapecie:



środa, 8 kwietnia 2015

Pierwsze strzyżenie

Pąki są coraz większe, trzeba więc podjąć zdecydowane kroki. Poczytałem jeszcze, żeby się upewnić, że na pewno trzeba je wycinać. Niestety trzeba. Szkoda, bo ładnie wyglądają. Ale jak trzeba to trzeba. Zabrałem się więc za pierwsze strzyżenie. Niektóre pąki są za małe, żeby do nich dotrzeć, dlatego jeszcze zostały na krzakach. Wyciąłem tylko te, do których można było dojść bez ryzyka uszkodzenia roślin. Tak wyglądały jeszcze na krzaku:






A tyle wyciąłem podczas pierwszego strzyżenia:




Mam jeszcze jeden dylemat. Na niektórych roślinach pojawiają się (w dolnych partiach) takie przyrosty, jakie można zobaczyć na fotce poniżej. Wydaje mi się, że trzeba to usunąć, ale pewności jeszcze nie mam. Muszę poszukać informacji w necie. Raczej nic tam nisko nie wyrośnie, więc wydaje się, że utrzymywanie tego nie ma sensu. Pewnie też pójdą pod nóż. Tak to wygląda:


sobota, 4 kwietnia 2015

Jest dobrze

Sytuacja w Pudle się ustatkowała, wszystko rośnie jak trzeba, a nawet lepiej. Już wczoraj coś tak mi się zdawało, a dziś powoli nabieram pewności, że chyba pojawiają się pierwsze kwiaty, a właściwie na razie pąki. Zgodnie ze sztuką, niestety trzeba będzie je usunąć (roślina jest jeszcze za mała i szkoda marnować siły na 2-4 owoce). Ale zanim to zrobię, muszę być pewny, że to na pewno kwiaty. Poczekam więc jeszcze trochę i poobserwuję. A może zostawię jedną, żeby zobaczyć jak to się będzie rozwijać? Miałbym też później możliwość porównania skuteczności obrywania kwiatów.
Pąki pojawiły się na razie na jednej Chili Cherry i... na trzech Cheyennach! Kilka dni temu wydawało mi się, że nic ich już nie uratuje, a tu taka zmiana sytuacji. Na szybko cyknąłem zdjęcia. Lepsze ujęcia na pewno się pojawią- może po świętach.

Chili Cherry:



Cheyenne Orange:

piątek, 3 kwietnia 2015

Zagadka rozwiązana!

Cheyenne Orange wyglądała coraz gorzej. Zdecydowałem się wrzucić zdjęcia na forum chilihead.pl Pojawiło się tam kilka cennych uwag, jednak jednoznacznej odpowiedzi nie udało się uzyskać. Trochę mnie to pocieszyło, bo skoro fachowcy nie zauważyli niczego "typowego", to znaczy że nie jest źle. Z drugiej strony, skoro fachowcy nie są zgodni co do przyczyn, to skąd ja mam wiedzieć co robić? :) Rozwiązanie zagadki związanej z Cheyenne Orange jest idiotyczne. Głupio się do tego przyznać, ale w sumie to mój pierwszy sezon, w trakcie którego mam się czegoś nauczyć. No to się uczę na całego :) A teraz do rzeczy: okazało się, że za bardzo wziąłem sobie do serca przykazanie, powtarzane jak mantra na wszystkich forach: "lepiej przesuszyć niż przelać". Tego dnia, kiedy otrzymałem odpowiedzi z forum chilihead.pl zastanawiałem się, jakie podjąć decyzje. Rozważałem przeniesienie sadzonek na okno, częściowe odcięcie liści i prawdopodobnie przesadzenie ich do nowej ziemi- zgodnie z sugestiami z forum. Ale zanim to nastąpi, chciałem jeszcze sprawdzić, czy dalsze zamienianie pozycji roślin w Pudle (oddalanie od wentylatora) przyniesie jakieś zmiany. Przy przestawianiu doniczek postanowiłem sprawdzić ziemię. Z wierzchu wyglądała normalnie, ale okazało się, że jest kompletnie sucha! Zarówno na powierzchni, tak i głębiej, kiedy pogrzebałem palcem w doniczce, miałem wrażenie że to piaskownica, a nie doniczka. Było sucho jak na pustyni. Dziwne, bo z wierzchu ziemia nie była "matowa", a tak do tej pory poznawałem, że trzeba sprawdzać ziemię. Od razu podlałem wszystkie rośliny (z dodatkiem biohumusa) i już następnego dnia było widać poprawę. Dziś jest jeszcze lepiej- wszystkie Cheyenny wracają do życia, a właściwie można powiedzieć, że już wróciły. Na koniec jeszcze jedna informacja- dlaczego tylko Cheyenne Orange miało problem? Czy to gatunek szczególnie wrażliwy na przesuszanie? Nie... Musiałem wrócić do historycznych wpisów z bloga, żeby potwierdzić te informacje (w końcu się do czegoś przydał!). Kiedy przesadzałem Cheyenny, wrzuciłem na dno doniczek gruby keramzyt, żeby poprawić powietrze dostawało się do korzeni. Przesadzając pozostałą resztę, po prostu o tym zapomniałem. Stwierdziłem, że teraz nie będę już tego naprawiał, a keramzyt dodam przy kolejnym przesadzaniu do większych doniczek. Jak widać keramzyt działa bardzo dobrze. Dlatego właśnie Cheyenny bardziej odczuły przesuszenie. Ot i cała tajemnica. Dziś Cheyenne Orange wygląda tak:


PS. Tak przestawiałem w Pudle ostatnio, że już sam się trochę pogubiłem i nie dam głowy za to, że to ta sama roślinka, którą pokazywałem poprzednim razem. Ale zapewniam, że wszystkie Cheyenny były w równie żałosnym stanie. Dziś wszystkie wyglądają tak, jak na powyższym zdjęciu.

Na koniec zdjęcia całości, w ramach podsumowania:



środa, 1 kwietnia 2015

Cheyenne Orange

Tak jak pisałem, Cheyenne Orange wygląda źle. Liście ledwo wiszą, nie ma w nich życia. Z drugiej strony kolor mają dobry, nie widzę na nich żadnych przebarwień (może nie potrafię tego dostrzec?). Poza tym roślina cały czas rośnie- widać wyraźnie, że wyrastają nowe liście, wszystko wygląda całkiem nieźle, jeżeli można tak powiedzieć. Dziwnie to wszystko wygląda. Poniżej najnowsze zdjęcia na białym tle, na których widać dokładnie jak Cheyenne teraz wygląda.


Pierwszy miesiąc

Właśnie mija miesiąc od rozpoczęcia uprawy. Ostatnio mało aktualizacji, bo też nie dzieje się za wiele. Rośliny rosną, w Pudle robi się coraz ciaśniej. Można powiedzieć, że wszystko przebiega zgodnie z planem- z jednym wyjątkiem. Trzy papryki są jakieś dziwnie klapnięte. Liście mają takie sflaczałe, bez życia. Najpierw myślałem, że to kwestia zbyt małego przewiewu, ale zmiany niczego nie dały. Próbowałem też nawozu w oprysku- dolistnie. Wszystkie roślinki wyglądają lepiej, poza tymi. Dziś dopiero odkryłem, że wszystkie trzy oklapnięte, to ten sam gatunek: Cheyenne Orange.
Tak to wygląda w całości i na zbliżeniach:

Cheyenne Orange wygląda okropnie. Myślałem, żeby jedną z nich wystawić na parapet, ale ciągle pada i jest zimno, więc boję się, że parapet będzie gwoździem do trumny. Muszę poszukać rozwiązania w necie. Może czas zapytać o radę fachowców z chilihead.pl- czerpię z tego forum wiele informacji, może ktoś będzie wiedział w czym problem..?